Old man
Usiadłam
na kanapie z gorącą herbatą w ręce. Włączyłam tv i
beznamiętnie oglądałam jakiś film. Dochodziła trzecia w nocy, a
ja nie mogłam zmrużyc oka odkąd wróciliśmy ze szpitala. Strach
przejął nademną władzę i jedyne czego pragnęłam to wrócic do
Nowego Jorku i zatopic się w szerokich ramionach Patricka.
Wiedziałam, że jeśli to zrobie zawiode Justina, a to jest ostatnia
rzecz jaką chce zrobic. Zależało mi na nim bardziej niż na
kimkolwiek innym, ale czasami miałam wątpliwości dotyczące Nas.
Kocham go, i jestem pewna, że i on kocha mnie, ale czasami za bardzo
się martwi i staje się zaborczy. Myśli, że należe do niego i
jestem jego własnością. Prawda jest taka, że nie jestem jego
własnością, nie jestem jakimś bezużytecznym przedmiotem którym
można sterowac za pomocą pilota.
Czuje
się źle rozważajac taką sytuacje, ale myśli zawładnęły nade
mną i nie mogłam się powstrzymac. Czy jeśli zakończylibyśmy ten
związek było by nam lepiej? Czy czułabym się wolna? Nie. Justin
znaczy dla mnie tyle co powietrze bez którego nie przeżyję.
Westchnęłam w rozdrażnieniu odstawiając pusty kubek na stół.
Wyłączyłam telewizję i wróciłam do pokoju. Oparłam się o
ścianę i spojrzałam na łóżko gdzie Justin spał na całej
przestrzeni. Zaśmiałam się cicho po czym podeszłam bliżej.
Odłożyłam sweter którym byłam okryta i położyłam się obok
chłopaka. Przymknęłam oczy i nim się spostrzegłam, odpłynęłam
do krainy snu.
Obudziłam
się czując słodkie, delikatne pocałunki składane wzdłuż mojego
obojczyka. Zaśmiałam się cicho przykrywając bardziej kołdrą i
wtulajac się w umięśniony tors chłopaka. Zaciągnęłam się
powietrzem kiedy zachłanne dłonie Justina powędrowały wzdłuż
uda.
-Przestań.
- szepnęłam.
Wiem,
że mineło kilka miesięcy od tamtego incydentu Ryana. Ale
wspomnienia wciąż wracały uderzając we mnie trzy razy mocniej gdy
tylko mój chłopak postanowił robic takie kroki. Chciałam wierzyc
sobie, że nic się nie stanie, ale strach zwyciężał.
Justin
natychmiast zabrał dłoń, ale nie przestawał mnie całowac. Tym
razem jego zachłanne i pełne namiętnosci usta znalazły drogę do
moich ust. Bez namysłu postanowiłam oddac pocałunek przyciągając
chłopaka bliżej siebie. Wpiłam swoje palce w jego miękkie i
delikatne włosy ciągnąc je lekko u nasady. Efekt wydał się udany
ponieważ Justin jęknął wprost w moje usta.
Odrywając
się od siebie spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiech na naszych
twarzach zagościł niemal natychmiast. Pocałowałam go lekko w
kącik ust i przykryłam się cała kołdrą splatając nogi z nogami
mojego obrońcy.
-Która
godzina? - mruknęłam bawiąc się skrawkiem kołdry.
-Ósma.
W
odpowiedzi kiwnęłam głową biorąc ze szafki telefon. W NY
dochodziła czwarta rano. Postanowiłam, że jednak wyśle e-sms'a do
Alici i Patricka. Myśl, że mogłabym ich obudzic ścisnęła mi
serce, a żołądek niemal natychmiast pojawił się w gardle. Krótki
e-sms zawierający tyle ile powinien powędrował do Nowego Jorku.
Westchnęłam
siadając na łóżku. Dzisiaj miałam pojechac pod wyznaczony przez
pielęgniarkę adres. Liczyłam się z tym, że mógł ulec zmianie,
owszem. I szczerze powiedziawszy wolałabym by był zmieniony
ponieważ wtedy byc może nie musiałabym stawac twarzą w twarz z
moimi prawdziwymi rodzicami. Mimo to im szybciej to zrobie tym
szybciej zjawię się w Ameryce, a tego chyba najbardziej bym
chciała.
Wstając
z łóżka ubrałam na siebie sweter i poszłam do kuchni by
przygotowac nam wspólne śniadanie. Pół godziny później
rozstawiłam na stole dwa talerze i talerz pełen naleśników
polanych sosem klonowym i bitą śmietaną. Dzbanek z herbatą
postawiłam tuż obok i zawołałam Justina który niemal natychmiast
zjawił się w kuchni. Widząc owe śniadanie przytulił mnie od tyłu
i pocałował w policzek.
Gdy
skończyliśmy jeśc postanowiłam wziąc gorący prysznic.
Namydliłam się w wszystkich zakątkach swojego ciała, a później
leniwie, nie za szybko zmyłam z siebie pianę. Włosy rozczesałam
do perferkcji po czym spiełam je w wysokiego koka. Ubierając na
swoje chude nogi spodnie moro i długi szary sweter wyszłam z
łazienki. Justin czekał na mnie siedząc na kanapie. Był już
ubrany co wzbudziło we mnie zastanowienie kiedy się przebrał, ale
postanowiłam to puścic w niepamięc. Chwytając swoją kurtkę
wyszłam z mieszkania. Chłopak zamknął drzwi na klucz by chwilę
później chwycic mnie za dłoń.
Podałam
mu kartkę z adresem który wpisał w nawigację którą miał w
telefonie.
-Skąd
mamy pewnośc, że będzie ktoś w tym mieszkaniu? - spojrzałam na
chłopaka.
-Właśnie
dlatego idziemy to sprawdzic. - na jego twarzy pojawił się leniwy
uśmiech nie sięgający nawet części twarzy.
Kiwnęłam
głową idąc posłusznie za Justinem. Czułam się jak jakiś pies
ciągnąc za smycz. Gdy tylko to wszystko się skończy będziemy
musieli poważnie porozmawiac.
Pół
godziny później staliśmy pod małą kamienicą obrośniętą
pnączem. Do drzwi prowadziła wydeptana ścieżka obsadzona różnymi
kwiatami. Wyglądała jak jakiś domek babci czy coś w tym rodzaju.
Westchnęłam
ciężko i otworzyłam blaszaną, brązową bramkę. Rozglądając
się ruszyłam małymi krokami przed siebie nie będąc w stanie nic
powiedziec. Przymknęłam oczy nagle znajdując się pod drzwiami
kamienicy. Przygryzłam mocno wargę spoglądając na Justina który
ścisnął lekko moją dłoń dodając mi tym samym otuchy którą
chyba teraz najbardziej w życiu potrzebowałam. Byłam tak blisko
poznania prawdy a zarazem tak daleko. Nie chciałam wiedziec dlaczego
prawdziwi rodzice oddali mnie do domu dziecka, ale ciekawośc
zrzerała mnie od środka. Wiedziałam, że jeśli teraz nie poznam
prawdy będę żyła z niepewnością do końca swojego życia. Będę
żałowała, że nie dowiedziałam się ani grosza na temat moich
prawdziwych rodziców.
Nie
pewnie nacisnęłam mały guzik, a po chwili usłyszałam dźwięk
dzwonka. Moje ciało drżało ze strachu jak galaretka. Bałam się
to zbyt kruche określenie. Ja się cholernie bałam. Nie wiedziałam
co może się za kilka minut stac. Co ja im powiem? Cholera, nawet
tego nie przemyślałam. No bo przecież: cześc, jestem Vivianne
i jestem waszą córką, chciałabym się dowiedziec dlaczego
oddaliście mnie do domu dziecka nie wchodziło w grę.
Westchnęłam
gdy minęło już dobre 5 minut. Pokręciłam przecząco głową i
odwróciłam się w kierunku ulicy. Zeszłam po schodach chcąc się
znaleźc w NY. Ale gdy tylko to zrobiłam usłyszałam skrzypnięcie
drzwi. Powoli odwróciłam się w stronę drzwi.
Siwy
mężczyzna w sędziwym wieku stał w drzwiach, a przez moją głowę
przebiegła dośc nietypowa, ale prawdziwa myśl:
To
nie jest mój ojciec.
***
Taka tam beznadzieja.
jgfiudgdsufifdbnfudfdbsfyundidfdsi Niesamowity! Kocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :3333
OdpowiedzUsuńSupeeer . Czekam na nastepny *.*
OdpowiedzUsuńświetny:)
OdpowiedzUsuńczekam na nowy
@magda_nivanne
Bardzo fajny rozdział. Jestem ciekawa co teraz będzie z tym mężczyzną. I czy rzeczywiście Justin‘ a czeka rozmowa o ich związku. Czekam na kolejny. <3
OdpowiedzUsuń- Nicoll
super opowiadanie ! :) czekam na kolejny xxx
OdpowiedzUsuń